Ta strona korzysta z plików cookie. Musisz zaakceptować zgodę na ich używanie klikając tutaj

Egzamin na TP jest nieżyciowy! Ciekawy głos tłumaczki j. norweskiego + teksty na egzaminie na tłumacza przysięgłego J. NORWESKIEGO

Szanowna Pani Renato,

Chcę podzielić się z Panią i czytelnikami bloga wrażeniami po zdanym egzaminie w parze polski-norweski. Korzystałam z doświadczeń i porad Pani oraz czytelników bloga i mam nadzieję, że moje doświadczenia też się komuś przydadzą. Dla mnie było to podejście pierwsze, i na szczęście ostatnie.

Nie przygotowywałam się jakoś szczególnie przed samym egzaminem. Przygotowywałam się jednak do niego przez całe 10 lat kariery zawodowej, wykonując tłumaczenia pisemne i ustne, robiąc listy terminologiczne (w mojej parze językowej na słowniki można spuścić zasłonę milczenia). Krótko mówiąc: praktykując i przykładając się solidnie do swojej pracy.

Egzamin pisemny:

O tym, że egzamin pisemny jest całkowicie nieżyciowy, nie muszę pisać. Pani rozpowszechniała już na ten temat petycję. Moje obawy z nim związane spowodowane były głównie (poza pisaniem odręcznym) brakiem dostępu do zasobów elektronicznych.

Jak wspomniałam, w mojej parze językowej słowników w zasadzie nie ma (a do tych kilku, które są, należy podchodzić bardzo sceptycznie), więc w mojej codziennej pracy korzystam głownie z aktów prawnych w obu językach, bazy własnych tłumaczeń (wszystko w wersji elektronicznej) oraz zasobów internetowych.  W moim przypadku więc trzeba było napisać egzamin w zasadzie „z pamięci”.

Teksty norweskie

1.       http://www.dagbladet.no/2013/09/14/kultur/meninger/leder1/dbmener/nrk/29269772/

(artykuł prasowy dotyczący wolności prasy)

2.       http://www.domstol.no/no/Enkelt-domstol/-Norges-Hoyesterett/Avgjorelser/Avgjorelser-2009/Sporsmal-om-myggstikk-med-etterfolgende-komplikasjoner-er-en-arbeidsulykke/

(streszczenie wyroku w sprawie o odszkodowanie związane z wypadkiem przy pracy)

Teksty polskie

1.       http://www.rp.pl/artykul/965509.html

2.       wyrok, którego nie zidentyfikowałam w sieci, bo nie było tam zbyt wiele tekstu. Był to sam początek wyroku, więc wyraźnie miał sprawdzić znajomość tego, jak się tytułuje sędziów w poszczególnych instancjach, znajomość skrótów i tego, jak się cytuje ustawy.

Teksty sprawdzały też umiejętność stosowania różnych rejestrów. Bo niby wszystkie teksty okołoprawne, ale w tekstach prasowych trzeba się było wykazać innym stylem niż w tekstach sądowych.

Egzamin ustny

Zaskoczył mnie całkowicie jeszcze mniejszym związkiem z rzeczywistością niż egzamin pisemny, a nie wpadłam na to, że to możliwe. Jako praktykujący w Norwegii tłumacz ustny, posiadający tamtejszą państwową licencję na tłumaczenia ustne (po egzaminie), skażona byłam praktycznym skandynawskim myśleniem, jak też wiedzą z własnego doświadczenia na temat tego, jakie wyzwania niosą ze sobą tłumaczenia ustne różnego rodzaju.

Teksty do tłumaczenia ustnego, o zgrozo, nie różniły się w zasadzie od tekstów na egzaminie pisemnym. Dwa teksty (z j. obcego) były do tłumaczenia a vista, a dwa (z polskiego), do tłumaczenia konsekutywnego, zdanie po zdaniu. Nie mam zastrzeżeń co do idei egzaminowania z tłumaczenia a vista, bo to zdarza się dosyć często w pracy tłumacza sądowego i policyjnego.

Natomiast tłumaczenie konsekutywne tekstu, który nie jest przeznaczony do przekazu ustnego, nie mając tego tekstu przed oczami i nie mogąc pytać o powtórzenie, nie sprawdza żadnych umiejętności, mało tego, może pogrążyć nawet doświadczonego i bardzo dobrego tłumacza ustnego.

W całej mojej dziesięcioletniej pracy, nigdy nie spotkałam się z sytuacją, w której musiałabym tłumaczyć konsekutywnie tekst popularnonaukowego artykułu prasowego, nie mając go przed oczami. Nigdy też pewnie mi się to nie przydarzy. Jeśli zdarza się sytuacja, gdzie tłumacz ma tłumaczyć coś, co ktoś inny odczytuje z kartki, prawem i obowiązkiem tłumacza jest poprosić o kopię tekstu. Coś innego świadczyłoby o ignorancji tłumacza i braku profesjonalizmu.

Dla porównania opiszę, jak wyglądał egzamin na tłumacza ustnego, który zdawałam w Norwegii. Na egzaminie odgrywane były scenki rozmów, były do tłumaczenia monologi oraz tłumaczenie a vista. Egzamin sprawdzał, między innymi, poprawność językową, akcent, operowanie głosem, umiejętność przerywania stronom w odpowiednim momencie i w odpowiedni sposób, umiejętność pytania o wyjaśnienia i doprecyzowania w odpowiedni sposób, umiejętność robienia notatek.

Teksty miały charakter zdecydowanie ustny, czyli taki,  z jakimi tłumacz ustny spotyka się w pracy. Może było w nich nieco większe zagęszczenie terminologii niż to się zdarza w życiu, ale jednak. Zdawalność tego egzaminu jest również bardzo niska.

W mojej opinii powinny być dwa oddzielne egzaminy, osobno na tłumacza pisemnego i ustnego. Ale powinny też sprawdzać umiejętności, które rzeczywiście kandydat na tłumacza powinien posiadać, a nie być tak oderwane od rzeczywistości, jak obecnie.

Pani Renato, może kolejna petycja w sprawie części ustnej egzaminu? Niech egzamin ustny będzie egzaminem ustnym, a nie ustną kopią egzaminu pisemnego.

P.S. Bardzo dziękuję czytelniczce za bardzo ciekawe sprawozdanie z egzaminu i jej krytyczne uwagi jako doświadczonego tłumacza.

Uwagi czytelniczki potwierdzają niestety już po raz kolejny tezę, że egzamin na TP jest nieżyciowy i nie sprawdza praktycznych umiejętności wymaganych od osób, które mają wykonywać ten zawód.

(Visited 742 times, 1 visits today)

Komentarze