Na części ustnej egzaminu na tłumacza przysięgłego ‘tną najmocniej’
Na jesieni rozpoczyna się seria egzaminów. Wiem, że kilku czytelników bloga ma wyznaczony termin na październik. Poproszono mnie o wskazówki dotyczące części ustnej egzaminu. To ta część, na której w ministerstwie ‘tną najmocniej’.
– Co z tą częścią ustną, Pani Renato? Czy ta część jest naprawdę nie do przejścia?
– Nie, to nie tak. Nie ma rzeczy nie do przejścia. To jest raczej kwestia przygotowania.
Powody takich słabych wyników wynikają, wg mnie, z braków w szkoleniu tłumaczy ustnych – na podyplomówkach, z tego co wiem, temat jest traktowany ‘drugoplanowo’. Może to też kwestia braku odpowiedniej kadry – wszak ktoś może być świetnym tłumaczem ustnym, ale ‘dydaktycznie i metodycznie‘ może nie być ‘najwyższych lotów’. Miałam na studiach taki przypadek.
Gość był hiper, super, zaliczał wszystkie konferencje międzynarodowe, zamiast pamięci miał w głowie ‘mikroprocesor‘, no i w ogóle ‘szczęka opada’. Ale jak przyszło do zajęć, to był po prostu ‘ból w majtkach’. Totalne nieporozumienie. Starał się, my też się starałyśmy, ale …
Ale jest w kraju jeden ośrodek (prywatny), który ma świetną reputację wśród tłumaczy jeżeli chodzi o szkolenie tłumaczy ustnych. Ze zrozumiałych względów nie będę tutaj wymieniać i oceniać szkół wyższych i prywatnych oraz ich skuteczności. To nie moja rola. Najlepszą recenzję szkołom wystawiają ich absolwenci, i to wśród nich najlepiej rozpytać. Wystarczy trochę pogooglować, a będziesz wiedział, jaką szkołę mam na myśli.
Wracając do tematu egzaminu…
Wiem, że temat tłumaczeń ustnych jest dla wielu z Was bardzo ważny, dlatego poświęcę im kilka najbliższych wpisów.
W środę na blogu pojawi się mój tekst o tłumaczeniu a vista.