Ta strona korzysta z plików cookie. Musisz zaakceptować zgodę na ich używanie klikając tutaj

Absolwenci lingwistyki/filologii a wymagania rynku pracy…

wrzesień 26, 2013 · Autor wpisu: · 8 komentarzy
Tematyka: co dalej, po egzaminie..., dla studentów, rozwój zawodowy 

Pod moim lipcowym wpisem, dotyczącym perspektyw zawodowych absolwentów lingwistyki i filologii, pojawiło się sporo komentarzy. Wczoraj zabrała głos pani Violetta Rymszewicz (doradca HR), której artykuł w NaTemat.pl stał się dla mnie inspiracją do wpisu ‘Czy absolwentów lingwistyki dotyczy bezrobocie’?

Pozwolę sobie zacytować część wypowiedzi pani Violetty Rymszewicz, ponieważ jako zawodowy doradca ds planowania kariery zawodowej pani Violetta zwraca uwagę na sprawy, o których na ‘uniwersytetach się głośno nie mówi’, a które mają ogromny wpływ na rozwój zawodowy absolwentów po ukończeniu studiów.

(…) Słabością polskiego schematu nauczania języków na poziomie akademickim jest niedocenianie wymagań rynku. Ten z kolei wymaga wąskich specjalizacji. Jak to wygląda w praktyce? Otóż – językoznawca, by mieć pracę powinien uzupełnić wiedzę o zestaw wąskich umiejętności od tłumaczeń w określonym zakresie (farmacja, medycyna, prawo, psychologia rozwojowa) itp. aż po „dodatkowy zawód – specjalizacja HR, prawo itp.

Niestety w polskich warunkach rzadko się o tym mówi (…)

Dlaczego ‘to nikogo specjalnie nie obchodzi’?

Według mnie, prawdopodobnie dlatego, że uniwersytet i rynek pracy to ciągle dwa różne, ‘obce’ światy.

Na państwowych ‘filologiach i lingwistykach’  nie są realizowane, z tego co wiem, a jeżeli się mylę, to proszę mnie poprawić, projekty doradztwa zawodowego ‘z prawdziwego zdarzenia’. Chodzi mi o takie projekty, do których angażuje się instytucje i firmy  działające aktywnie na rynku pracy i zatrudniające tłumaczy.

Owszem na podyplomówkach są ćwiczenia z tłumaczami praktykami, ale oni tych studentów zatrudniać nie będą. Zajęcia z praktykami to tylko ciekawe urozmaicenie programu studiów, i tyle.

Czy można inaczej?

Można. Dla przykładu, na uczelni prywatnej, gdzie kończyłam prawo (2008), pracował cały sztab ludzi, który zajmował się wyłącznie doradztwem zawodowym dla studentów i pomaganiem im w wyborze ścieżki zawodowej. Uczelnia angażowała mnóstwo środków i podejmowała bardzo dużo działań z zakresu PR-u, aby przyciągnąć do siebie potencjalnych pracodawców i związać ich z uczelnią. Bardzo dużo robiono, aby młodzi ludzi znaleźli pracę zaraz po studiach.

Widać było, że ‘somebody cares’…

Była to jednak uczelnia prywatna…

I jeszcze jedno. Z historii…

Pamiętam, jak na początku roku akademickiego 1996, w pokoju dla wykładowców, w jednej z warszawskich szkół prywatnych, gdzie pracowałam jako lektor z j. angielskiego, rozmawialiśmy  ‘przy kawie’ o przyszłości uniwersytetu w kontekście ‘masowego rozrostu szkół prywatnych’. Szkoły prywatne  powstawały w tamtym czasie ‘jak grzyby po deszczu’.

Jeden z obecnych profesorów SGH  ‘na pocieszenie’ podsumował naszą ‘kawiarnianą dyskusję’ w ten sposób:

– …ale, wiecie Państwo, te prywatne szkoły  będą się wkrótce tak jakoś ‘brzydko’ nazywać. To zniechęci wielu studentów…

–  Będą się ‘brzydko’ nazywać’??? To znaczy jak ?

–  Będą się kojarzyć z zawodówką, nie z uniwersytetem!

Profesor wspomniał wtedy o projekcie ustawy  o wyższych szkołach zawodowych, która miała dopiero wejść w życie. Ostatecznie ustawa weszła w życie  28 sierpnia 1997 roku.  Przypomnę, że ustawa ta regulowała ramy prawne funkcjonowania szkół zawodowych czyli takich, które miały jedynie prawo do nadawania absolwentom tytułu zawodowego licencjata lub inżyniera.

Od naszej rozmowy w październiku 1996 roku minęło… 17 lat. Szkolnictwo wyższe przeszło w tym czasie ogromną przemianę. Wiele z tych ‘wyższych zawodowych’ padło, bo nie wytrzymało konkurencji. Przetrwały te najlepsze, które oprócz oferty edukacyjnej  oferują studentom ‘wartość dodaną’.

Przymiotnik ‘zawodowy’ w kontekście kształcenia wyższego nie ma już ‘wydźwięku negatywnego’ . Nikogo już nie dziwi, że edukacja jest powiązana z biznesem, że młodzi ludzie przychodzą na studia, żeby coś z tego mieć, że  studia podyplomowe i szkolenia zawodowe traktujemy jako inwestycję tylko wtedy, gdy ich oferta jest powiązana z rynkiem pracy. Tak to działa. ‘Stety’ albo ‘niestety’.

‘Niestety’ dla tych, którzy mają marzenia oderwane od rzeczywistości i udają, że rynek i jego wymagania ich nie dotyczą. ‘Stety’ dla tych, którzy mają ‘big dream’, ale i konkretny plan rozwoju zawodowego w głowie. Tylko tacy się na tym rynku odnajdą….

Gdzie będzie nowa siedziba Wydziału Tłumaczy Przysięgłych, Biegłych Sądowych i Biegłych Rewidentów?

wrzesień 17, 2013 · Autor wpisu: · 4 komentarze
Tematyka: w administracji publicznej 

Wczoraj na stronie Ministerstwa Sprawiedliwości pojawiło się ‘tajemnicze ogłoszenie’:

Uprzejmie informujemy, iż z uwagi na przeprowadzkę do nowej siedziby, w dniach 16-20 września 2013 r. będzie utrudniony kontakt z Wydziałem Tłumaczy Przysięgłych, Biegłych Sądowych i Biegłych Rewidentów.
Za utrudnienia przepraszamy.
Jednocześnie informujemy, iż dotychczasowy adres kontaktowy pozostaje bez zmian.

Ciekawe, gdzie się ‘Wydział’ przeprowadził? Czy ktoś z czytelników ma jakąś wiedzę na temat tej ‘nowej siedziby’?

Nowe publikacje wydawnictwa C.H. Beck dla kandydatów na tłumaczy przysięgłych języka angielskiego

wrzesień 10, 2013 · Autor wpisu: · 4 komentarze
Tematyka: błędy na egzaminie pisemnym, polecane publikacje 

Na rynku wydawniczym ukazały się właśnie dwie ważne pozycje dla kandydatów na tłumaczy przysięgłych oraz tłumaczy zainteresowanych przekładem prawniczym.

Pierwsza publikacja, godna polecania, chociażby ze względu na nazwisko i rolę  jaką odgrywa jej autor przy opracowywaniu i sprawdzaniu prac egzaminacyjnych w Ministerstwie Sprawiedliwości, to książka prof. Marka Kuźniaka pt.  ‘Egzamin na tłumacza przysięgłego w praktyce. Język angielski. Analiza językowa’.

Jak podaje wydawca na swojej stronie, książka prof. Kuźniaka obejmuje egzaminy pisemne, które odbyły się między czerwcem 2009 roku a czerwcem 2011 r. Na podstawie analizy tekstów egzaminacyjnych wyekscerpowano 1129 przykładów pojedynczych słów, zwrotów, oraz większych konstrukcji. Owe przykłady stanowią reprezentatywną grupę, jeśli chodzi o popełniane błędy na egzaminie. Pełna lista zamieszczona jest w glosariuszu załączonym do niniejszej publikacji. Z tej listy wybrano 108 przykładów tłumaczeń z j. polskiego na j. angielski oraz 89 tłumaczeń z j. angielskiego na j. polski, które poddano szczegółowej analizie językowej w oparciu o dostępne słowniki prawnicze oraz systemy informacji prawnych

Od siebie dodam tylko tyle, że profesor Marek Kuźniak z Uniwersytetu Wrocławskiego jest członkiem Państwowej Komisji Egzaminacyjnej (j. angielski), a w swojej publikacji podjął się czegoś, na co  środowisko tłumaczy prawniczych i osób zainteresowanych ministerialnym egzaminem czekało z utęsknieniem już od dawna, mianowicie analizy błędów popełnianych przez osoby przystępujące do egzaminu.  Że jest ‘branie’ na tego rodzaju opracowania, widać po wynikach. Książeczka wysprzedała się błyskawicznie. Dopiero co się ukazała, a nakład już został wyczerpany. Ja zaopatrzyłam się w wersję elektroniczną tej książki. Z tego co widzę, można jeszcze kupić tego e-booka na stronie wydawnictwa

Druga publikacja, to książka autorstwa pani Ewy Myrczek-Kadłubickiej, pt. ‘Egzamin na tłumacza przysięgłego. Przewodnik po prawie karnym. Język angielski’.

Jak  informuje wydawca książki, Przewodnik po prawie karnym jest terminologicznym wstępem do prawa  karnego. Omówiono w nim podstawowe instytucje polskiego prawa karnego materialnego, jak i procedury karnej oraz porównano je z ich anglosaskimi odpowiednikami. Opracowanie obejmuje również pojęcia obce prawu polskiemu, za to ściśle związane z prawem angielskim i walijskim, szkockim, amerykańskim, kanadyjskim i australijskim. Podstawowe zwroty i wyrażenia zostały podane po polsku i angielsku.

Przewodnik po prawie karnym zawiera m.in.:

  • definicje przedstawianych instytucji prawa polskiego i anglosaskiego
  • odwołania do stosownych przepisów prawnych i precedensów
  • uwagi na temat etymologii wybranych terminów
  • informacje na temat historii prawa karnego
  • wybrane formy adresatywne stosowane w sądzie

Jeszcze tej książki nie kupiłam, ale po analizie spisu treści i fragmentu książki, którą udostępnił wydawca na swojej stronie, mogę stwierdzić, że książka ta może być bardzo pomocna nie tylko przy przygotowywaniu się do egzaminu na tłumacza przysięgłego, ale także w procesie dokształcania tłumaczy, którzy mają już uprawnienia zawodowe.

 

 

Tłumaczenie wyroku karnego – kiedy sąd może orzec o podaniu wyroku do publicznej wiadomości?

wrzesień 5, 2013 · Autor wpisu: · Zostaw komentarz
Tematyka: w sądzie, wiedza prawnicza 

Jeden ze słuchaczy mojego bezpłatnego szkolenia, na którym szczegółowo omawiam wyrok polskiego sądu w sprawie karnej, zapytał mnie kiedyś dlaczego dane osobowe w wyroku, który omawiam publicznie, nie zostały ukryte, bo przeważnie takie dane są ‘zaczarniane’.

Tak na marginesie, fachowo mówimy o danych zanonimizowanych. Anonimizacja danych osobowych oznacza pozbawianie tych danych wszelkich cech identyfikacyjnych, pozwalających na skojarzenie tych informacji z konkretną osobą. Tak jest, na przykład, we wszystkich orzeczeniach publikowanych na Portalu Orzeczeń Sądów Apelacyjnych, o których wspominałam jakiś czas temu na blogu.

Dlaczego jednak dane osobowe oskarżonego w omawianym przeze mnie wyroku karnym nie zostały zanonimizowane? Ponieważ sąd orzekł w tej sprawie podanie tego wyroku do publicznej wiadomości, o czym mowa w sentencji omawianego przeze mnie wyroku karnego. W punkcie 5 sentencji wspomnianego wyroku  czytamy, że na podstawie art. 50 kk wyrok ten zostaje podany do publicznej wiadomości. W tym przypadku nie może być więc mowy o ewentualnym naruszeniu dóbr osobistych skazanego i ustawy o ochronie danych osobowych.

Przy okazji warto zapamiętać, że podanie wyroku do publicznej wiadomości to jeden ze środków karnych przewidzianych w kodeksie karnym. Inne środki karne to, na przykład pozbawienie praw publicznych lub zakaz opuszczania określonego miejsca pobytu bez zgody sądu.