Ta strona korzysta z plików cookie. Musisz zaakceptować zgodę na ich używanie klikając tutaj

Książka ‘Egzamin na tłumacza przysięgłego. Tłumaczenie ustne. Język angielski’ – wywiad z prof. M.Kuźniakiem i dr. Janem Gościńskim

Bardzo dziękuję za przyjęcie zaproszenia do udzielenia wywiadu. Książka, o której będziemy rozmawiać, ukazała się pod koniec sierpnia 2020 w ramach serii wydawniczej ‘Egzamin na tłumacza przysięgłego’, zainicjowanej przez Wydawnictwo C.H.Beck. 

Na wstępie chciałabym zapytać, skąd pomysł na taką publikację i jak długo trwało pisanie i opracowywanie materiałów?

Kilka lat temu prof. Kuźniak napisał książkę o tłumaczeniach pisemnych na egzaminie na tłumacza przysięgłego języka angielskiego. Ponieważ spotkała się ona z zainteresowaniem czytelników, pomyśleliśmy, że może warto byłoby zmierzyć się teraz z problematyką tłumaczenia ustnego. Chodziło nam o pokazanie filozofii oceniania na konkretnych przykładach. 

Z jednej strony mieliśmy na uwadze kandydatów, którzy mogą być zainteresowani podejściem do przyznawania i odejmowania punktów. 

Z drugiej strony książkę można potraktować jako próbę zapoczątkowania dyskusji wśród specjalistów na temat tego, jak oceniać i czy aktualny system spełnia swoje zadania.

Wreszcie niebagatelną rolę odegrała także chęć wypowiedzenia się w kwestii przekładu rozmaitych terminów, stąd często dość rozbudowane rozważania teoretyczne o charakterze translatorycznym.

Pomysł na napisanie książki zrodził się trzy lata temu i tyle czasu trwało jej opracowywanie, ale trzeba pamiętać, że pisanie musieliśmy pogodzić z rozmaitymi innymi obowiązkami.

Celem książki jest analiza  drugiej części egzaminu, czyli egzaminu ustnego, do którego kandydaci przystępują po uzyskaniu pozytywnego wyniku z części pisemnej. 

Analiza ta oparta jest na zmodyfikowanych kryteriach oceny, wprowadzonych nowelą rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości  z dnia 30 października 2018 r. 

Czy kandydat na TP znajdzie w książce informacje na temat sposobu oceny tłumaczeń na egzaminie dzisiaj i dla porównania przed rokiem 2018?

Zmiana sposobu oceniania ma częściowo charakter techniczny. Zamiast pięciu kryteriów są dwa: błędy tłumaczeniowe i błędy językowe. W ramach poprzedniego systemu trzeba było ustalać bardziej szczegółowo, z jakiego rodzaju błędem mamy do czynienia. Obecnie wystarczy po prostu stwierdzić, że kandydat popełnił błąd pierwszego lub drugiego typu.

To uproszczenie klasyfikacyjne samo w sobie nie zmienia sposobu oceny, zatem nie było potrzeby odnosić się w książce do poprzedniego systemu i konfrontować go z obecnym, choć w niektórych przypadkach autorzy dokonywali bardziej szczegółowej kategoryzacji błędu.

Warto natomiast zwrócić uwagę na inne, poważniejsze skutki wprowadzonych zmian w sposobie oceniania.

Po pierwsze, zwiększyły się pułapy dla dwóch kategorii, które pozostały. W efekcie o ile poprzednio na przykład za dykcję i płynność wypowiedzi można było stracić maksymalnie 5 punktów, obecnie można stracić nawet 25.

Na egzaminie z języka angielskiego w dalszym ciągu egzaminatorzy krążą wokół poprzednich 5 punktów, ale pojawiła się możliwość surowszego traktowania kandydatów. W książce nie zliczamy punktów, więc sprawa ta jej nie dotyczy.

Po drugie, bardzo istotną zmianą jest wprowadzenie kategorii błędu krytycznego, co pozwala na ocenianie błędów pod kątem ich wagi. Egzaminatorzy otrzymali zatem narzędzie pozwalające na odbieranie punktów za błąd w zakresie od jednego do dziesięciu.

W książce ten fakt został uwzględniony: pokazano w niej, które błędy można by uznać za krytyczne i jak surowo je ocenić.

Wspomniał Pan o dykcji i płynności wypowiedzi, a przecież analiza błędów kandydatów dotyczy prawie wyłącznie warstwy leksykalno-gramatycznej. Aspekty płynności i sposobu mówienia zostały w książce pominięte. 

Czy ten przykład z podwyższeniem pułapu za dykcję i płynność wypowiedzi jest przypadkowy czy zamierzony?  Czy to rzeczywiście jest problem dla osób przystępujących do egzaminu ustnego?

Co do dykcji, nie interweniujemy, jeżeli kandydata można bez trudu zrozumieć. To jest kwestia estetyki wypowiedzi, a więc pole do subiektywnych ocen jest tutaj ogromne, co jest niebezpieczne.

Różnie natomiast bywa z płynnością. Na ogół nie jest to problem, gdyż kandydaci tłumaczą w miarę sprawnie. Zdarza się jednak, że ktoś przekłada tekst dwa albo trzy razy dłużej niż przeciętnie inni kandydaci. I choć robi to w miarę dobrze, to jednak tak spowolnione tempo wymaga reakcji egzaminatorów przy ocenie.

Półminutowe lub nawet dłuższe przerwy po każdym fragmencie przy tłumaczeniu konsekutywnym wskazują na brak opanowania pewnej istotnej umiejętności związanej z tłumaczeniem ustnym.

Do tej pory egzaminatorzy byli bezsilni, gdyż mogli odjąć tylko 5 punktów. Teraz takie skrajne przypadki przedłużania procesu tłumaczenia mogą być sensowniej ocenione.

Pominięcie aspektów płynnościowych w książce wynika stąd, że trudno je oddać na papierze. Wymagałoby to zastosowania jakiegoś systemu zapisu, na co się nie zdecydowaliśmy, także dlatego, że problemy z płynnością dotyczą niewielkiej grupy zdających.

Ewaluacji tłumaczeń ustnych jest poświęcony V rozdział książki, w którym została dokonana dokładna analiza 16 tekstów egzaminacyjnych. W pracy został przyjęty rozbudowany system oznaczeń błędów.  To bogaty materiał dla osób przygotowujących się do egzaminu. 

Na co kandydat na tłumacza przysięgłego powinien zwrócić uwagę,  studiując ten rozdział książki?

Z punktu widzenia osoby przygotowującej się do egzaminu najważniejsze są fragmenty zaznaczone gwiazdką, gdyż wskazują na błąd kwalifikowany, a więc taki, za który odejmuje się punkty.

Uważne przyjrzenie się błędom kwalifikowanym pozwala na wyrobienie sobie poglądu, jaki jest zakres swobody na egzaminie ustnym. Gwiazdki nakreślają granicę zachowań językowych i tłumaczeniowych uważanych przez egzaminatorów za niedopuszczalne.

Dotykamy tu kwestii najbardziej wrażliwej: gdzie tę granicę przeprowadzić. Wierzymy, że nasza książka rozpocznie dyskusję nad tą złożoną sprawą, nie tylko w gronie anglistów, dzięki czemu uda się doprecyzować kryteria oceny na egzaminie ustnym.

Rzeczywiście te granice poprawności wydają się mniej uchwytne w tłumaczeniu ustnym niż pisemnym, chociażby dlatego, że tłumaczenie ustne jest zawsze mniej dokładnym odzwierciedleniem treści oryginału.  Pomimo to mam wrażenie, że  skala akceptowalności rozwiązań translacyjnych zaproponowana w książce może zaskoczyć niejednego kandydata. 

Zaskoczyć pozytywnie czy negatywnie?

Pozytywnie. 🙂

Kwestia wyważenia proporcji wydaje się jednym z najtrudniejszych wyzwań, przed jakimi stają egzaminatorzy. Z jednej strony nie można być zbyt rygorystycznym, biorąc pod uwagę rozliczne ograniczenia tłumaczenia ustnego. Z drugiej jednak strony w którymś momencie trzeba powiedzieć: nie, tak nie można.

Jeśli da się odnieść wrażenie, że egzaminatorzy są nieco nazbyt pobłażliwi, warto zwrócić uwagę na fakt, że zdawalność na egzaminie ustnym nie jest oszałamiająca, zaś podniesienie poprzeczki by ją obniżyło. A przecież trzeba też brać pod uwagę aspekt socjologiczny: w kraju musi być pewna liczba tłumaczy przysięgłych.

Można by więc powiedzieć tak: interesuje nas tylko jakość i zdaje tylko garstka najlepszych. A trzeba przyznać, że zdarzają się kandydaci absolutnie fantastyczni, dla których tłumaczenie ustne to bułka z masłem. Jednak często to ludzie, którzy już zęby zjedli w kabinach i na egzamin przychodzą z marszu, zdając go śpiewająco. Tylko ilu takich ludzi jest zainteresowanych byciem tłumaczem przysięgłym i chodzeniem na policję czy do sądu za 60 złotych za godzinę.

Wydaje nam się, że musimy dopuścić do zawodu osoby przyzwoicie władające językiem, które konsekwentnie będą doskonalić swój warsztat tłumacza. To jest właśnie pytanie: czy egzamin jest początkiem czy końcem drogi? Tylko jeśli jest końcem, to w jaki sposób kandydaci mają funkcjonować, aby do tego końca dotrzeć?  Gdzie praktykować i jak zarabiać na życie?

W poprzednim systemie ustanawiania tłumaczy przysięgłych właściwie każdy absolwent filologii obcej mógł zostać takim tłumaczem. Obecnie jest to zdecydowanie trudniejsze, ale chyba nie może być horrendalnie trudne.

 Wracając do tego ‘pozytywnego zaskoczenia’, miałam przede wszystkim na myśli wskazanie w analizie także wartościowych rozwiązań translacyjnych kandydatów oraz ekwiwalentów nie najtrafniejszych, ale mieszczących się w granicach akceptowalności. 

To pokazuje, że ocena na egzaminie nie jest zero-jedynkowa i kandydat powinien  się pożegnać z iluzją ‘idealnego wzorca’. Takie podejście sprzyja analizie i refleksji, dlatego w mojej ocenie jest pozytywne.

 Są sytuacje, gdy istnieje tylko jedno poprawne rozwiązanie translacyjne, zwłaszcza w odniesieniu do kwestii gramatycznych, ale wielokroć może być kilka wersji poprawnych ekwiwalentów lub mogą istnieć ekwiwalenty preferowane i dopuszczalne. Wynika to choćby z faktu, że w różnych jurysdykcjach posługujących się językiem angielskim nierzadko występują różne terminy na określenie podobnych lub identycznych zjawisk prawnych.

Egzaminator na pewno ma jakąś koncepcję tłumaczenia tekstu, ale w żadnym razie nie może być do niej bardzo przywiązany. Po pierwsze, nie ma jednego dobrego tłumaczenia, w stosunku do którego wszystkie inne są gorsze albo wręcz niedopuszczalne. Po drugie zaś, kandydaci potrafią zaskoczyć trafnością rozwiązań, które egzaminatorom nie przyszły do głowy.

Książka nie jest więc tylko zapisem rozczarowań egzaminatorów, ale także zapisem ich podziwu dla sprawności wielu egzaminowanych. Poza tym to właśnie przy tłumaczeniu ustnym kwestia braku idealności wybrzmiewa ze szczególną mocą: tu nie ma czasu na cyzelowanie i drobiazgowe analizy – jeśli w miarę poprawnie oddano myśl, drastycznie nie naruszając reguł języka, pozostaje tylko takie rozwiązanie zaakceptować, choćby nawet egzaminator się na nie zżymał.

Czyli jednak oddanie sensu kosztem poprawności? 

Najlepiej byłoby oddać sens w językowo nienagannej formie. 🙂  Gdy jednak trzeba wybierać, zdecydowanie opowiadamy się za sensem. Jeśli brak poprawności go nie narusza  i jeśli nie mamy do czynienia z poważnymi wykroczeniami przeciwko regułom językowym, skłaniamy się ku zaakceptowaniu odpowiedzi. Wypowiedzi ustne rzadko są perfekcyjne, nawet w oficjalnym kontekście.

A propos przykładów prezentowanych w rozdziale V, poświęconym ewaluacji tłumaczeń, to mam pytanie, czy pochodzą one od trzech czy większej liczby kandydatów? Pytam, bo każdy fragment poddany analizie zawiera trzy propozycje tłumaczeń.

Dla każdego tekstu wybrano trzech różnych kandydatów, których tłumaczenia analizowano. Tylko niekiedy ze względu na chęć zaprezentowania jakiegoś ciekawego problemu wykorzystywano tłumaczenia innego kandydata, nienależącego do “głównej” trójki.

Ewaluacja błędów w rozdziale V rozpoczyna się od podania fragmentu tekstu źródłowego. Teksty źródłowe zostały, co prawda, nazwane –  wiadomo, z jakiego tekstu pochodzi dany fragment – nie ma jednak wglądu w całość tekstu. Czy to nie utrudni interpretacji fragmentów tekstów i analizy tłumaczenia w szerszym kontekście?

Też się nad tym zastanawialiśmy. Ostatecznie doszliśmy do wniosku, że w większości sytuacji szerszy kontekst nie jest konieczny. W pozostałych przypadkach, komentując, informowaliśmy o nim.

Poza tym część tekstów jest przytaczana w całości lub prawie w całości. Wreszcie na końcu książki podaliśmy źródła tekstów (o ile było to możliwe), więc kontekst można sobie odtworzyć.

Niewątpliwą atrakcją książki jest dołączenie nagrania  przykładowej części egzaminu ustnego.  Z informacji w książce wynika, że osoba zaproszona do tego nagrania to absolwentka dwusemestralnych studiów poświęconych tłumaczeniom poświadczonym. Trzeba przyznać, że nagranie jest bardzo naturalne i oddaje zmagania egzaminacyjne do tego stopnia, że można odnieść wrażenie, że to prawdziwy egzamin. Jednego w tym wszystkim  brakuje – oceny. Czy ta Pani, którą słyszymy na nagraniu, zdałaby egzamin? Ile punktów otrzymałaby za tłumaczenie poszczególnych tekstów?

 Nie liczyliśmy punktów, gdyż naszym celem było pokazanie możliwej oceny rozmaitych rozwiązań translacyjnych kandydatki. 

Kwestia tego, jak punktacja ta przełożyłaby się na wynik egzaminu, była dla nas drugorzędna, choć przecież nic nie stoi na przeszkodzie, aby sobie punkty po prostu dodać. 

Chodziło nam przede wszystkim o zaprezentowanie filozofii oceny, podejścia do oceniania i jego koncepcji, także w kontekście zainicjowania dyskusji na ten temat.

Ale w jaki sposób dodać te punkty, skoro przy analizowanych tłumaczeniach brakuje punktacji?

Każda gwiazdka to minus jeden punkt, chyba że w komentarzu uznano błąd za krytyczny i odjęto więcej punktów. 

Nie skupiałbym się jednak na takiej arytmetyce. O wiele ważniejsza wydaje nam się analiza typu popełnianych błędów i opracowanie strategii ich unikania. 

Widzimy poziom trudności tekstów, widzimy filozofię oceniania, widzimy rodzaj popełnianych błędów. Na tej podstawie można wyprowadzić wniosek, czy jesteśmy już przygotowani do egzaminu czy też jeszcze nie.

W rozdziale ‘Zakończenie’  znajduje się lista wartościowych rad dla osób chcących się zmierzyć z ustną częścią egzaminu. Kandydat powinien, m.in. umieć sporządzać notatki podczas tłumaczenia konsekutywnego. 

Tłumacze konferencyjni, którzy zawodowo zajmują się tłumaczeniem ustnym, korzystają z zaawansowanych technik notacji.  I tutaj pojawia się pytanie. Czy znajomość technik notacji (symboli) jest konieczna przy zdawaniu egzaminu ustnego na tłumacza przysięgłego?

Pytam, bo zdarza się, że kandydaci swoją porażkę na egzaminie ustnym uzasadniają właśnie brakiem znajomości zaawansowanych technik notacji.

Sporządzanie notatek podczas tłumaczenia konsekutywnego  to decyzja kandydata. Nie ma takiego obowiązku. 

Zdarzają się kandydaci, którzy doskonale sobie radzą bez notatek, bo dysponują świetną pamięcią. Zdarzają się i tacy, którzy notują tylko wybrane fragmenty tekstu do przetłumaczenia, na przykład jakąś liczbę bądź nazwę. 

Komisja nie bierze pod uwagę faktu, czy ktoś notuje ani jak notuje. Nie przeprowadza też żadnej analizy notatek. Mówiąc o tym, że warto umieć sporządzać notatki, mieliśmy na myśli rudymentarne umiejętności w tym zakresie, zbliżone, dajmy na to, do notowania podczas wykładu.  

Zaawansowane techniki notacji nie wydają się potrzebne (choć na pewno nie zaszkodzą), gdyż fragmenty do przełożenia nie są dramatycznie długie.

Uwaga, że warto poćwiczyć sporządzanie notatek, wzięła się stąd, że niektórzy kandydaci sprawiają wrażenie, jak gdyby ostatni raz robili notatki w oparciu o słuchany tekst circa 30 lat wcześniej.

A propos długości fragmentów do tłumaczenia, to mam pytanie. W dwóch przykładowych tekstach w j. polskim w rozdziale VI podwójnym ukośnikiem zostały zaznaczone przerwy w czytaniu zastosowane przez komisję podczas tłumaczenia konsekutywnego.

Z tego, co widzę, to przerwa następuje po każdym zdaniu. Czy czytelnik książki może mieć pewność, że w rzeczywistości egzaminacyjnej wygląda to podobnie? Czy ta przerwa po jednym zdaniu to norma czy może wyjątek? 

I czy w odniesieniu do długości fragmentów oraz tempa czytania tekstów przez komisję obowiązują na egzaminie jakieś reguły?

Przykładowe teksty oddają rzeczywistość egzaminacyjną zarówno co do poziomu trudności, jak i długości fragmentów do przetłumaczenia.

Nie jest tak, że przerwa następuje po każdym zdaniu, jeśli zdania są bardzo krótkie, ale długość fragmentów jest zbliżona do tych w przykładowych tekstach. 

Co zaś do tempa czytania, założenie jest takie, że powinno ono być naturalne, a więc ani nie za szybkie, ani też nie za przesadnie spowolnione.

To, że niektórzy kandydaci mają trudności ze zrobieniem notatki w oparciu o słuchany tekst może także wynikać  z dużego stresu, z jakim przychodzi im się zmierzyć na egzaminie ustnym. 

Na liście rad dla kandydatów jest uwaga, że kandydat powinien nauczyć się zwalczać stres, bo jeżeli nie jest w stanie opanować go podczas egzaminu, może mieć kłopoty na sali sądowej czy posterunku policji, kiedy poziom napięcia będzie jeszcze wyższy. 

W jakim stopniu brak umiejętności radzenia sobie ze stresem może wpłynąć na ocenę z części ustnej egzaminu? 

Komisja nie ocenia faktu, czy ktoś jest zestresowany czy nie, a skupia się jedynie na jakości tłumaczenia. Jeżeli nawet wyraźnie widoczny stres nie wpływa istotnie na poprawność i tempo przekładu, obecność wykładników stresu niczego nie zmienia. 

Zawód tłumacza ustnego jest niestety wysoce stresogenny i kandydat musi sobie umieć ze stresem  radzić: powtórzmy, w życiu może być znacznie gorzej niż na egzaminie. 

Poprzez radzenie sobie ze stresem rozumiemy wszakże nie to, że go nie widać, ale że nie upośledza on wykonania zadania, jakie przed kandydatem postawiono.

W nowelizacji rozporządzenia w sprawie szczegółowego sposobu przeprowadzenia egzaminu na tłumacza przysięgłego z dnia 30 października 2018 r., znajduje się zapis, że  kandydat otrzymuje 2 minuty na przeczytanie tekstów przed rozpoczęciem tłumaczenia a vista. 

A co z liczbą powtórzeń? Ile razy kandydat może prosić komisję o ponowne przeczytanie fragmentu w przypadku tłumaczenia konsekutywnego? 

W przypadku tłumaczenia konsekutywnego można poprosić o powtórzenie jednego fragmentu w odniesieniu do każdego z dwóch tekstów.

Nie wiem, czy Panowie wiecie, że egzamin ustny jest nazywany wśród kandydatów ‘rzeźnią’. Dla wielu osób, które na co dzień ustnie nie tłumaczą i z tłumaczeniem ustnym nie chcą wiązać swojej przyszłości, to często bariera nie do przejścia.

Oczywiście bardzo nam przykro, że egzamin ma tak niepochlebną opinię. Czy jednak zasłużoną?

Popatrzmy: zdawalność na egzaminie z języka angielskiego oscyluje wokół 30 procent. Egzamin pisemny zdaje, mniej więcej, co druga osoba. 

Podobnie ma się rzecz z egzaminem ustnym. Zatem, co druga osoba przystępująca do egzaminu ustnego go zdaje (czasem nawet więcej). Czy można więc mówić o “rzeźni”?

Zdajemy sobie sprawę, że oficjalne tłumaczenia ustne to zasadniczo margines pracy tłumacza przysięgłego. Niemniej jednak, jeżeli już tłumacz przysięgły zostanie na takie tłumaczenie wezwany, jego niekompetencja może mieć bardzo poważne konsekwencje.

Rozumiemy zatem, że pewne poluzowanie rygorów oceny jest wskazane, ale zbyt daleko idące kompromisy już nie.

Nasza książka skupia się na szczegółach i to jest jej słaba strona. Tylko ostatnia jej część daje wgląd w tłumaczenie całościowe. Zaś niezwykle ważnym elementem oceny wydaje się odpowiedź na pytanie: czy kandydat by sobie poradził.

Jeśli wyraźnie widać, że mimo pewnych braków językowych czy terminologicznych wróciłby z sądu czy prokuratury z tarczą, egzamin powinien zdać.

Wróciłby ‘z tarczą’?

Czyli – inaczej mówiąc – poszedłszy do sądu, prokuratury, notariusza czy na posterunek policji, poradziłby sobie z tłumaczeniem, nie popełnił istotnych błędów merytorycznych, spełnił przynajmniej poprawnie swoją rolę i wiedział, jak zręcznie pokonywać trudności przekładowe, jeśliby się na takie natknął.

Kwestiom praktycznym, czyli temu, jak radzić sobie podczas tłumaczenia ustnego w sądzie, jest poświęcony aneks na końcu książki. To niewątpliwie bardzo wartościowy element publikacji, tym bardziej że egzamin na tłumacza przysięgłego w obecnym kształcie nie sprawdza wiedzy kandydata na temat pragmatyki wykonywania zawodu. 

Skąd decyzja o pokazaniu praktycznego aspektu zawodu tłumacza przysięgłego w książce o egzaminie, który w ocenie wielu jest niepraktyczny  i z praktyką zawodową ma niewiele wspólnego?

Zakończenie jest właśnie pokazaniem przyszłości, zbiorem informacji, jak czasem będzie wyglądać działalność zawodowa tych, którzy zostaną tłumaczami przysięgłymi.

Co zaś do niepraktyczności egzaminu? Oczywiście prawdziwe życie tłumacza ustnego odbiega od warunków stworzonych na egzaminie. Wydaje nam się jednak, że w tym kontekście warto wziąć pod uwagę dwie rzeczy.

Po pierwsze, nie jest łatwo podczas egzaminu odtwarzać prawdziwe sytuacje. Wymagałoby to zaangażowania znacznych środków i byłoby organizacyjne bardzo trudne. 

Po drugie zaś, myślimy, że jeżeli ktoś zda egzamin w takiej formie, jaką on teraz ma, powinien sobie poradzić w prawdziwym życiu tłumaczeniowym. Co oczywiście nie znaczy, że nie należy pracować nad formą i treścią egzaminu. Warto tylko pamiętać, zgłaszając różne uwagi, nad niezależnymi od komisji uwarunkowaniami, które nie są łatwe do obejścia.

Formie części ustnej egzaminu na tłumacza przysięgłego, a dokładniej przebiegowi  egzaminu, poświęcony jest IV rozdział książki.  W rozdziale tym jest mowa także o błędzie krytycznym, a więc szczególnie jaskrawym zniekształceniu treści tekstu źródłowego, które ma miejsce w procesie przekładu.  

Błąd krytyczny został wprowadzony, w związku z modyfikacją kryteriów oceny na egzaminie w 2018 r., o czym wspominaliśmy na początku wywiadu. Z czego najczęściej wynikają błędy krytyczne? W jaki sposób ich unikać?

W tłumaczeniu ustnym niestety znacznie łatwiej jest popełnić błąd krytyczny niż w tłumaczeniu pisemnym, w tłumaczeniu konsekutywnym zaś jeszcze łatwiej niż w tłumaczeniu a vista. 

Powody są dość oczywiste: mniejsza ilość czasu na analizę oraz brak dostępu do tekstu w przypadku tłumaczenia konsekutywnego. Te czynniki trzeba wziąć pod uwagę, podejmując decyzję, czy mamy do czynienia z błędem krytycznym. 

Niemniej jednak, jeżeli w tłumaczeniu mowa jest o czymś wyraźnie innym niż w tekście źródłowym, czyli jeżeli sens tego tekstu został mocno zniekształcony, nie może być wątpliwości, że popełniono błąd krytyczny.

Mówiąc potocznym językiem, można by stwierdzić, że błąd krytyczny to taki, który prowokuje słuchającego do wykrzyknięcia: Zaraz, ale przecież nie o to tu chodzi!

 Co do unikania błędów krytycznych wydaje się, że najlepszą metodą jest maksymalna koncentracja. Tyle że, na nieszczęście, łatwiej to powiedzieć niż zrobić.

Zakładam, że część czytelników, pod wpływem lektury książki postanowi rozpocząć przygotowania do części ustnej egzaminu, pomimo to że nigdy do tej pory ustnie nie tłumaczyła lub tłumaczyła sporadycznie w trakcie studiów.

Prawdopodobnie będą się zastanawiać, czy bez praktyki zawodowej w zakresie tłumaczenia ustnego jest w ogóle sens zabierania się za ten temat. A jeżeli tak, to od czego zacząć przygotowania do części ustnej egzaminu?

Przede wszystkim warto pamiętać, że przygotowania muszą iść dwutorowo: trzeba dbać o rozwijanie umiejętności i tłumaczenia pisemnego, i ustnego. Niestety nie da się zdać egzaminu, posiadając tylko jedną z powyższych umiejętności.

Zdarza się, choć rzadko, że ktoś przystępuje do egzaminu ustnego trzeci raz, co znaczy, że trzy razy zdał część pisemną, ale nie jest w stanie poradzić sobie z częścią ustną. Są zatem osoby, które mają znakomite predyspozycje do tłumaczenia pisemnego i niewielkie w zakresie tłumaczenia ustnego. I bywa, że mimo najszczerszych chęci komisji niewiele się tu da zrobić. Na szczęście są to przypadki bardzo odosobnione i często osoby przystępujące do egzaminu ustnego po raz drugi odnoszą sukces.

Wydaje się, że jedyną metodą przygotowania do części ustnej są ćwiczenia. Oczywiście praktykujący tłumacze ustni są tu w lepszej sytuacji, gdyż tych naturalnych ćwiczeń mają za sobą sporo, ale nawet jeśli się takim tłumaczem nie jest, chyba nie jest trudno po prostu ćwiczyć samemu lub wespół z drugą osobą. 

Jeśli chodzi o tłumaczenie a vista, samodzielne ćwiczenie jest bardzo proste. Natomiast w przypadku tłumaczenia konsekutywnego, można skorzystać z pomocy automatycznych czytników tekstu albo pracować w parze.

Dobór tekstów też nie powinien być problemem: na stronie internetowej Ministerstwa Sprawiedliwości zamieszczono przykładowe teksty, które mogą stanowić wzór. 

Sądzę, że regularna praktyka tego rodzaju daje dużą szansę na zdanie części ustnej. Natomiast brak praktyki wydaje się gwarantować niepowodzenie.

Na stronie Ministerstwa Sprawiedliwości są, owszem, przykładowe teksty do tłumaczenia, ale wzorców, tzn. gotowych tłumaczeń, nie ma. Kandydaci byliby zapewne bardzo zainteresowani dostępem do takich gotowców.

Wzorców nie ma także w pierwszej książce  prof. Kuźniaka. Znajduje się tam tylko bardzo dokładna analiza językowa błędów na egzaminie pisemnym. 

Czy jest szansa na takie wzorcowe tłumaczenia w wykonaniu członków i konsultantów komisji egzaminacyjnej?

Trudno, żeby członkowie i konsultanci stawiali się w roli wyroczni, która dekretowałaby, jak należy tłumaczyć. Nie ma jednej wersji tłumaczenia ani nawet wzorcowej wersji tłumaczenia. 

Rolę egzaminujących pojmujemy tak, że odrzucają oni tylko niemożliwe do zaakceptowania opcje, dopuszczając wszystko to, co zaczyna się od względnej akceptowalności. 

Często przyjmuje się nawet nie najlepsze tłumaczenia, jeśli tylko w jakiś sposób się bronią, zwłaszcza w przypadku tłumaczenia ustnego.

Nie aspirujemy do roli osób, które mówią kandydatom: proszę tak tłumaczyć. Czy wtedy kandydaci mieliby się takich tłumaczeń uczyć? Zwłaszcza że często nie ma zgody wśród specjalistów, jaka jest najlepsza wersja, a może po prostu nie ma najlepszej wersji, są tylko względnie dobre.

Myślę, że otwartość  i brak dogmatyzmu, jaki nieuchronnie wiąże się ze sporządzaniem wzorców, są zaletami. Nie zakładamy, że coś musi być przetłumaczone tak i tak, a kandydaci potrafią zaskoczyć oryginalnymi i trafnymi rozwiązaniami.

Bardzo dziękuję za tę odpowiedź. Myślę, że uświadomi ona wielu osobom, że poszukiwanie idealnego tłumaczenia, z którego można by się uczyć przekładu, jest z góry skazane na niepowodzenie.

Wszak przekładów może być tyle, ilu jest tłumaczy – zawsze będą tłumaczenia lepsze i gorsze.  Na ich jakość wpływ ma indywidualny warsztat pracy i umiejętność radzenia sobie z różnymi wyzwaniami translacyjnymi, czyli coś, czego nie da się nauczyć na zasadzie ‘kopiuj wklej’.

No właśnie, skoro nie od analizy gotowego tłumaczenia, to od czego osoba aspirująca do zostania tłumaczem przysięgłym  powinna zacząć przygotowania.

Pytam, bo obydwaj Panowie jesteście nie tylko autorami książki i pracujecie w Państwowej Komisji Egzaminacyjnej, ale jesteście także cenionymi dydaktykami  specjalistycznego przekładu prawniczego oraz nauczycielami akademickimi.   Dlatego na zakończenie naszej rozmowy chciałabym poprosić o parę praktycznych wskazówek.  

Na co kandydat na tłumacza przysięgłego powinien szczególnie zwrócić uwagę w procesie przygotowania do egzaminu, także pisemnego? Skąd ma wiedzieć, co jest prawidłowe, a co nie? Czym ma się kierować?

Najważniejszy jest krytycyzm. Na rynku jest wiele różnych tłumaczeń, opracowań dotyczących tłumaczenia i książek z ćwiczeniami tłumaczeniowymi. Zawierają one mnóstwo  wartościowych rozwiązań, ale korzystanie z tych pomocy nie zwalania nas z myślenia. Bądźmy czujni, bo nie każda sugestia jest trafna, a poza tym możemy mieć także własne pomysły.

Przygotowanie się do egzaminu nie powinno polegać tylko na opanowywaniu słownictwa, ale także na zgłębianiu rozmaitych zagadnień prawnych, dzięki czemu będziemy w stanie wybrać najwłaściwszą dla danego tekstu i kontekstu technikę tłumaczeniową.

Chciałoby się czytać tylko takie prace, w których widać, że kandydat rozumie, o czym pisze, a nie głównie podkłada wyuczone polskie słowa pod angielskie czy odwrotnie. I – dodajmy na koniec ku chwale zdających – wcale nierzadko zdarzają się tłumaczenia, których precyzja i klarowność budzą i podziw, i zazdrość.

Piękne i budujące słowa na zakończenie. Mam nadzieję, że lektura książki zachęci tłumaczy do odkrywania tkwiącego w nich potencjału i da im więcej wiary w swoje możliwości.

Bardzo dziękuję za wszystkie uwagi i spostrzeżenia. Życzę także, aby publikacja ta zapoczątkowała dyskusję wśród specjalistów na temat tego, jak oceniać tłumaczenia  oraz czy aktualny system oceny na egzaminie spełnia swoje zadania. 

—————

Dr hab. Marek Kuźniak, prof. Uwr – członek Państwowej Komisji Egzaminacyjnej do przeprowadzania egzaminu na tłumacza przysięgłego w Ministerstwie Sprawiedliwości, językoznawca, profesor Uniwersytetu Wrocławskiego w Zakładzie Translatoryki Instytutu Filologii Angielskiej, pomysłodawca i kierownik Studiów Podyplomowych Angielskiego Języka Specjalistycznego (SPAJS) na Uniwersytecie Wrocławskim, tłumacz przysięgły języka angielskiego, autor trzech monografii oraz kilkudziesięciu artykułów z zakresu lingwistyki kognitywnej, przekładoznawstwa oraz filozofii języka.

Dr Jan Gościński – konsultant Państwowej Komisji Egzaminacyjnej do przeprowadzania egzaminu na tłumacza przysięgłego w Ministerstwie Sprawiedliwości, absolwent polonistyki (Uniwersytet Jagielloński w Krakowie) i anglistyki (Uniwersytet Śląski w Katowicach), adiunkt w Katedrze Dydaktyki Przekładu (Uniwersytet Pedagogiczny w Krakowie), czynny tłumacz przysięgły języka angielskiego, autor monografii „Angielskie orzeczenia w sprawach karnych” (2019) oraz artykułów z zakresu przekładu, zwłaszcza prawniczego.

Czy masz szansę ‘po polonistyce’ na specjalizację w tłumaczeniu prawniczym?

czerwiec 19, 2017 · Autor wpisu: · 1 komentarz
Tematyka: dla początkujących, dla studentów, polecane publikacje 

Witam,

W tym roku kończę 23 lata, jestem na 1 roku studiów magisterskich filologii polskiej oraz na 2 roku prawa. Niestety długo nie wiedziałam, czym tak naprawdę w życiu się zajmować. Odkryłam to dopiero w tym roku, gdy na studiach magisterskich z polonistyki wybrałam specjalność przekładową – zdałam sobie wówczas sprawę, jak bardzo podoba mi się proces tłumaczenia, i uświadomiłam sobie w końcu, jak mogłabym w końcu w udany sposób połączyć wszystko, co teraz robię, wykonując zawód tłumacza przysięgłego.

Po ukończeniu studiów planuję, sugerując się wszystkimi udzielanymi na Pani blogu radami, skończyć podyplomówkę w zakresie tłumaczenia. Niestety, język znam w stopniu zaledwie średnio-zaawansowanym – mam wrażenie, że zdając maturę, znałam angielski o wiele lepiej niż teraz, zaś na studiach niestety się cofnęłam w rozwoju. Ostatnio nie mogę przestać ubolewać nad faktem, że zbyt późno uświadomiłam sobie, co chciałbym w życiu robić – proszę mi powiedzieć, jak Pani się zapatruje na mój specyficzny przypadek.

Jak się zapatruje na Pani specyficzny przypadek? Jestem optymistką. Ma Pani 23 lata, studiuje polonistykę, a więc z założenia, po zakończeniu studiów będzie Pani miała  bardzo dobry fundament do dalszej pracy z tekstem.  Jako filolog j.polskiego będzie Pani mieć świetny punkt wyjścia do pracy nad przekładem. Przy okazji warto wspomnieć, że wielu początkujących tłumaczy nie docenia, jak ważna w tym zawodzie jest właśnie znajomość języka polskiego, jego stylistyki i gramatyki.

Dodatkowo studiuje Pani prawo, a więc zdecydowanie łatwiej będzie Pani przygotowywać się do egzaminu na tłumacza przysięgłego, niż pozostałym kandydatom. Specjalizacja w zakresie tłumaczeń prawniczych wymaga bowiem dobrej orientacji w systemie prawa polskiego i obcego.

W Pani przypadku pozostaje kwestia popracowania nad językiem obcym. Do tłumaczenia niezbędna jest bowiem bardzo dobra kompetencja językowa. Poziom średnio-zaawansowany to zdecydowanie za mało. Może Pani nadrobić zaległości na kursie językowym. Z tym nie powinno być problemów…

Problemem może być natomiast to, jak zabrać się za tłumaczenia prawnicze…bez wcześniejszego doświadczenia w przekładzie. Oczywiście najlepiej rozgryzać i mierzyć się z problemami translacyjnymi poprzez ćwiczenia warsztatowe – czyli pracować na tekstach specjalistycznych pod okiem doświadczonego tłumacza, który pokaże pewne prawidłowości występujące w tekstach oraz obszary, w których najczęściej popełnia się błędy.

Nie należy jednak zapominać, że podbudową praktyki powinna być zawsze ‘jakaś teoria’. Jeżeli tłumaczy Pani w j. angielskim, polecam sięgnąć po książkę ‘Przekład prawny i sądowy’ autorstwa dr Anny Jopek-Bosiackiej.

Książka Jopek-Bosiackiej nie jest, co prawda,  książką ‘do poduszki’ – język tej książki i sposób podania wiedzy ma charakter akademicki. Znajdzie tam Pani jednak sporo konkretów dotyczących specyfiki przekładu  umów cywilnoprawnych, dokumentów z zakresu prawa spółek, polskich i unijnych aktów normatywnych oraz przekładu sądowego. Lektura książki nie jest łatwa, ale jeżeli ma Pani zacięcie lingwistyczne, książka jest ‘do przejścia’ 🙂

 

W czerwcu na rynku wydawniczym pojawi się tłumaczenie kodeksu postępowania cywilnego na j. angielski

czerwiec 1, 2016 · Autor wpisu: · 1 komentarz
Tematyka: konferencje i wydarzenia, polecane publikacje 

Współautorką nowego tłumaczenia polskiego kodeksu postępowania cywilnego na j. angielski jest Anna Rucińska,  tłumaczka przysięgła j. angielskiego, którą trzy lata temu miałam przyjemność przygotowywać  do egzaminu zawodowego na tłumacza przysięgłego . Autorami tłumaczenia kpc jest zespół tłumaczy z Kancelarii Kochański Zięba – w wersji papierowej tłumaczenie zostanie opublikowane przez wydawnictwo C.H. Beck już w czerwcu. Poniżej umieszczam krótki wywiad z p. Anną Rucińską, w którym pytam min. o wyzwania związane z przekładem tego najobszerniejszego aktu normatywnego w RP.

Renata Świgońska: Na studiach prawniczych zawsze powtarzano nam, że znajomość procedury cywilnej jest kluczowa dla każdego prawnika, stąd nie rozumiałam, dlaczego w bogatej ofercie tłumaczeń kodeksów wydawnictwa C.H.Beck  nie było do tej pory tłumaczenia kodeksu postępowania cywilnego na j. angielski.  Jak to się stało, że podjęła się Pani tak dużego wyzwania, jakim jest przetłumaczenia polskiego kodeksu cywilnego na j. angielski?

Anna Rucińska: Pragnę podkreślić, iż tłumaczenie kpc to owoc długoletniej pracy trzech tłumaczy, w tym mojego udziału jako tłumacza i korektora. Dlaczego zdecydowałam się podjąć tak trudnego zadania? Jako tłumacz i prawnik od dawna marzyłam o tym, aby dokonać przekładu tak obszernego opracowania, jakim jest kodeks postępowania cywilnego. Z jednej strony zdawałam sobie sprawę z tego, że praca nad tłumaczeniem tego kodeksem to długa, mozolna i pokrętna droga, lecz z drugiej strony miałam świadomość tego, jak ogromną wiedzę terminologiczną i nie tylko można przy tym zdobyć, zważywszy na konieczność wyszukiwania i porównywania terminów i instytucji istniejących w różnych systemach prawnych i jurysdykcjach. Podjęłam się tego zadania również z myślą o wszystkich tłumaczach i prawnikach, którym tłumaczenie tak często wykorzystywanego w praktyce aktu prawnego z pewnością się przyda:)

Renata Świgońska: Co było największym wyzwaniem przy tłumaczeniu KPC?

Anna Rucińska: Największym wyzwaniem było znalezienie ekwiwalentów lub terminów dla instytucji prawa polskiej procedury cywilnej, które nie istnieją w systemie common law, a także dokonanie przekładu miejscami niejasnych dla przeciętnego czytelnika sformułowań użytych w kpc w taki sposób, aby był on zrozumiały dla odbiorców anglojęzycznych.

Renata Świgońska: Jakie trudności napotkała Pani tłumacząc KPC na j. angielski?

Anna Rucińska: Przede wszystkim terminologiczne, bardzo trudno było mi “wyszukać” adekwatne terminy dla takich instytucji prawa jak np. interwenient uboczny, współuczestnictwo materialne/formalne., przypozwanie, dopozwanie i wiele innych.

Renata Świgońska: Jaka jest główna różnica między Pani tłumaczeniem, a tłumaczeniem dostępnym w publikacji on-line wyd. Wolters Kluwer ‘LexTłumaczenia’. Pytam, bo przykładowo kodeksy cywilne wydane przez wyd. C.H.Beck i Wolters Kluwer sporo się od siebie różnią.

Anna Rucińska: Myślę, że oba tłumaczenia różnią się od siebie zarówno pod względem stylistycznym, jak i terminologicznym. Podczas pracy nad tłumaczeniem kodeksu starałam się skupić na tym, aby przekład był zrozumiały dla odbiorców anglojęzycznych, korzystając w tym celu z ekwiwalentów funkcjonalnych (na tyle, na ile było to możliwe). Moje przygotowania do pracy nad tłumaczeniem kpc obejmowały ogromny “research” aktów prawnych UK, USA, Australii, a nawet Kanady.

Renata Świgońska: Dotychczas dostęp do tłumaczenia kpc na j. angielski mieli w zasadzie tylko prawnicy pracujący w kancelariach, którzy korzystali z Lexa. Z informacji na stronie wynika, że tłumaczenia kpc wydane przez C.H.Beck będzie miało charakter książkowy (wersja drukowana). Czy wiadomo Pani, czy będzie planowana także wersja elektroniczna tłumaczenia tego kodeksu?

Wydawnictwo poinformowało mnie, że tłumaczenie kpc będzie dostępne również w formie e-book-a:)

Renata Świgońska: Bardzo dziękuję  za udzielenie mi wywiadu i życzę sukcesu w rozwoju dalszej kariery zawodowej.

———————

Anna Rucińska – lingwistka, tłumaczka przysięgła i prawniczka; posiada wieloletnie doświadczenie w nauczaniu i przekładzie, w szczególności języka prawniczego. Autorka przekładu na język angielski artykułu prof. Andrzeja Mączyńskiego z UJ w Encyklopedii międzynarodowego prawa prywatnego oraz współautorka przekładu kpc na język angielski. Obecnie pracuje w jednej z renomowanych polskich kancelarii w Warszawie jako tłumacz języka angielskiego i francuskiego

Jakie strategie i techniki stosować w tłumaczeniu prawniczym?

Pamiętam zdziwienie dziennikarza, gdy dr Anna Konieczna-Purchała,  autorka książki ‘Przekład prawniczy. Praktyczne ćwiczenia. J. angielski’, zwróciła mu uwagę podczas wywiadu radiowego, że ‘funkcjonują dwa różne tłumaczenia kodeksów cywilnych na j. angielski‘. Kodeks niby ten sam, a tłumaczenia bardzo różne.

Tłumaczenie ustawy  nie powstaje  w Sejmie i nie jest firmowane przez żadną instytucję państwową.  Ustawy przyjmowane przez Sejm nie są automatycznie tłumaczone na j.angielski i inne języki UE. Nie ma w Polsce takiej procedury.

Polskie kodeksy czy ustawy są tłumaczone  na j.obcy, jeżeli istnieje na nie zapotrzebowanie rynkowe. Zajmują się tym najczęściej wydawnictwa, które prowadzą regularną działalność komercyjną. W zakresie tłumaczenia ustaw i kodeksów w Polsce prym wiodą dwa wydawnictwa: C.H.Beck oraz Wolters Kluwer

Wspomniane tłumaczenie kodeksu cywilnego firmowane przez wyd. Beck rzeczywiście różni się językowo od propozycji wyd. Wolters Kluwer i dla tłumacza nie ma w tym nic dziwnego. My tłumacze, wiemy bowiem, że za przekładem każdego polskiego kodeksu, czy ustawy,  stoją konkretni tłumacze (+ ewentualnie prawnik), którzy  decydując się na takie, a nie inne rozwiązania terminologiczne, mają najczęściej pewien zamysł i kierują się pewną strategią*.  Jeżeli kandydat na tłumacza przysięgłego wie, jakie strategie i techniki są dostępne w tłumaczeniu prawniczym, to  analizując gotowe tłumaczenia kodeksów i  słowników nie powinien mieć większego problemu z  opracowaniem własnej bazy terminologicznej i glosariuszy na egzamin zawodowy.

Warto zastanowić się, czym kieruje się autor gotowego przekładu. Wiedza taka pozwala nam bowiem odpowiednio zakwalifikować różne propozycje tłumaczenia danego terminu. Dzięki temu możemy dokonać prawidłowego wyboru podczas tłumaczenia oraz lepiej przygotować się do egzaminu zawodowego.

Weźmy, na przykład,  tłumaczenie słowa ‘solicitor’ z j. angielskiego. Czy tłumaczyć go na j. polski jako: adwokat, radca prawny, prawnik czy doradca prawny? ‘Solicitor’ jest zawodem regulowanym w UK, dlatego polski ‘prawnik’ czy ‘doradca prawny’ odpada. Pozostaje ‘radca prawny’ i ‘adwokat’. Jednak żaden z polskich regulowanych zawodów prawniczych nie oddaje idealnie angielskiego terminu ‘solicitor’. Co robić? Dr Ewa Myrczek-Kadłubicka, autorka kolejnych, polecanych przeze mnie publikacji dla kandydatów na tłumaczy przysięgłych, proponuje tłumaczyć ‘solicitor’ na j. polski jako solicytor. Taki ekwiwalent to nie ‘lenistwo intelektualne’, ale przemyślana strategia.

Kto bowiem dokładnie przestudiował przewodniki Myrczek-Kadłubickiej po prawie karnym i prawie cywilnym, doskonale wie, że autorka ta konsekwentnie, aż do bólu, stosuje strategię tłumaczenia egzotyzującego w przekładzie na j.polski. Stąd jej propozycja tłumaczenia ‘solicitor’ jako ‘solicytor’ . W przypadku solicytora mamy do czynienia z naturalizacją (adaptacją pisowni). Druga proponowana przez nią propozycja tłumaczenia tego angielskiego terminu to ‘prawnik angielski’, a więc ekwiwalent opisowy.

Wspomnę tylko, że naturalizacja (adaptacja pisowni)** i ekwiwalencja opisowa to typowe techniki stosowane przy strategii tłumaczenia egzotyzującego. Z tego rodzaju technik możemy korzystać, gdy mamy do czynienia z terminami bezekwiwalentowymi, o dużym stopniu nieprzystawalności i bardzo dużym ładunku kulturowym – tak własnie jest w przypadku terminu ‘solicitor’. Jak każda technika tłumaczenia, tak i ‘naturalizacja’ ma swoje wady i zalety. Jej niewątpliwą zaletą  jest to, że taki ekwiwalent jak ‘solicytor’ jednoznacznie wskazuje na system prawny, w ramach którego należy interpretować daną instytucję. Nikt nie będzie miał wątpliwości, że w tym przypadku chodzi o angielskiego prawnika, a nie polskiego adwokata.  Wadą ‘solicytora’ jest natomiast to, że ekwiwalent ten może być niezrozumiały dla odbiorcy polskiego, któremu kompletnie obcy jest system prawa angielskiego.

Jak widzisz, aby tłumaczyć teksty prawnicze, trzeba, m.in,  nauczyć się dokonywać wyborów terminologicznych w sposób świadomy. Musisz rozumieć, dlaczego i skąd taki, a nie inny ekwiwalent u danego autora przekładu/autorytetu i czy tłumacząc konkretny tekst możesz zastosować u siebie proponowane przez niego rozwiązania terminologiczne. Jeżeli chodzi o wspomnianego  ‘solicytora’, to pomimo , że bardzo cenię książki dr Myrczek-Kadłubickiej obawiam się, że na egzaminie zawodowym na tłumacza przysięgłego ten ekwiwalent nie przejdzie. Na egzaminie na tłumacza przysięgłego masz do wyboru adwokata lub radcę prawnego. Ja proponuję radcę prawnego, a uzasadnienie mojego wyboru umieszczę w jednym z kolejnych wpisów.

———————————————————————————————————————————————–

*  Jeżeli chciałbyś  dowiedzieć czegoś więcej o strategiach i technikach w tłumaczeniu prawniczym, to polecam:

– wywiad z prof. A.D.Kubackim, członkiem Państwowej komisji Egzaminacyjnej, w którym profesor w sposób bardzo jasny tłumaczy różnicę pomiędzy strategią egzotyzacji i udomowienia- kliknij TUTAJ

– prezentacja dr hab. Łucji Biel ‘Strategie i techniki w tłumaczeniu prawniczym’ – kliknij TUTAJ

** uaktualnione 18.05.16,  Naturalizacja polega na adaptacji pisowni, np. w przekładzie na j. angielski Sejm /Seym,  z j. angielskiego solicitor/solicytor. Druga technika, stosowana przy egzotyzacji to transkrypcja czyli zapożyczenie – przeniesienie terminu z języka źródłowego do języka przekładu, na przykład, trust, equity, common law. Terminy te funkcjonują niezmienione w języku przekładu.

 

Właśnie pojawiło się 2. wydanie książki prof. M. Kuźniaka ‘Egzamin na tłumacza przysięgłego w praktyce. Język angielski. Analiza językowa’

grudzień 2, 2015 · Autor wpisu: · 1 komentarz
Tematyka: błędy na egzaminie pisemnym, polecane publikacje 

O pierwszym wydaniu tej książki wspominałam na blogu dwa lata temu – tutaj

Nie miałam,  co prawda, jeszcze najnowszego wydania w rękach, ale z informacji na stronie wydawnictwa C.H.Beck widzę, że do przykładów z pierwszej edycji dodano 130 nowych błędów kandydatów, które podobnie jak w poprzedniej zostały dokładnie przeanalizowane. Druga edycja zawiera więc trochę nowej treści. To ważne dla tych, którzy w najbliższych miesiącach będą przystępować do egzaminu z j. angielskiego

Wspominam dzisiaj  ponownie o tej publikacji na blogu, ponieważ  książka, w której członek Państwowej Komisji Egzaminacyjnej dokładnie analizuje błędy popełniane przez kandydatów na egzaminie to absolutny MUST HAVE i… MUST STUDY dla tych, którzy chcą do tego egzaminu przystąpić.

Najnowsze publikacje dla kandydatów i tłumaczy przysięgłych j.angielskiego i j.niemieckiego

Na rynku wydawniczym pojawiły się ostatnio dwie wartościowe książki dla kandydatów na tłumaczy przysięgłych j. angielskiego i j,niemieckiego. Autorów książek nikomu przedstawiać nie trzeba. Ich najnowsze książki stanowią kontynuację pewnej serii, która już wcześniej spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem wśród osób zainteresowanych egzaminem zawodowym.

Obok na zdjęciu okładka najnowszej książki prof. Berezowskiego ‘Jak czytać i rozumieć angielskie dokumenty notarialne, testamenty i pełnomocnictwa?’

Książka ma bardzo praktyczną formułę, i podobnie jak poprzednie publikacje z tej serii stanowi połączenie słownika i podręcznika wprowadzającego w podstawowe zagadnienia prawa krajów anglosaskich.

To co sprawia, że książki prof. Berezowskiego są tak bardzo przydatne w przyswajaniu terminologii i nauce przekładu to niewątpliwie indeks na końcu książki. Oczywiście nie tylko, ale zwracam na niego uwagę, bo w wielu publikacjach dla kandydatów i tłumaczy takiego indeksu nie ma. A szkoda, bowiem dzięki indeksowi łatwo można sprawdzić, na których stronach znajdują się objaśnienia terminów i przykłady zastosowania. Jest to bardzo pomocne w nauce terminologii specjalistycznej.  Absolutne ‘MUST HAVE’ dla kandydatów na tłumaczy przysięgłych j. angielskiego i pasjonatów przekładu prawniczego.

‘Wybór dokumentów austriackich dla kandydatów na tłumaczy przysięgłych’ prof. A.D.Kubackiego to novum na rynku wydawniczym. W książce zostały zebrane przykładowe pisma z różnych dziedzin, z którymi tłumacz może mieć do czynienia w swojej praktyce zawodowej. Zbiór dokumentów poprzedza ciekawa przedmowa na temat austriackiego języka prawa. Świadomość różnic językowych i systemowych jakie występują pomiędzy Niemcami, Austrią i Szwajcarią jest szczególnie ważna dla tłumaczy j.niemieckiego, bo znajomość tego rodzaju różnic jest sprawdzana na egzaminie zawodowym.  Obowiązkowa lektura dla kandydatów na tłumaczy przysięgłych j.niemieckiego.

 

 

Czy na egzaminie na tłumacza przysięgłego są do tłumaczenia teksty medyczne?

listopad 25, 2014 · Autor wpisu: · 6 komentarzy
Tematyka: dla studentów, polecane publikacje 

Pani Renato, od wielu tygodni śledzę Pani bloga, odsłuchuję nagrania itd. Jestem pod wrażeniem i serdecznie dziękuję. Niestety tłumaczę z/na j. włoski i zastanawiam się, co dalej?

Od lat posługuję się włoskim, tłumaczę (głównie dokumenty dotyczące spraw w sądach rodzinnych), ale też bardzo często podczas spotkań w urzędach (czasem w sądach, gdy sędzia odbierze ode mnie przysięgę). Jeśli jestem na sali sądowej i jest tłumacz przysięgły, siedzę sobie chicho i… zdarza się, że pojąć nie mogę, jak dana osoba przeszła ten, ponoć naprawdę trudny egzamin?

Więc, chyba nie jest ze mną tak źle, skoro oceniam, że mam lepsze kompetencje :). Niemniej jednak, często zdarza się, że tłumacząc (np. wypis ze szpitala) spędzę dużo czasu na poszukiwaniach właściwego wyrażenia i nie zawsze jestem pewna, że dane wyrażenie, prawidłowe słownikowo/gramatycznie, jest tym właśnie, które stosuje się w danym kontekście (np. medycznym).

Właśnie tu rodzi się mój lęk: a co jeśli na egzaminie otrzymam tekst z jakiejś zupełnie obcej mi dziedziny?

Pewnie odpowiedź jest prosta: nie zdam :), ale czy to możliwe, by przystępujący do egzaminu ludzie znali się na specjalistycznym słownictwie każdej dziedziny?

Sama nie wiem…

Postanowiłam, że w 2015 podejdę do egzaminu, zamierzam solidnie szlifować, to co już wiem; w moim wieku z byle czym nie polecę :).

Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wszystkie cenne wskazówki.

Bardzo dziękuję czytelniczce za e-maila i za zgodę na jego anonimową publikację na blogu. Ponieważ kwestie dotyczące zakresu tematycznego tekstów egzaminacyjnych pojawiają się regularnie w korespondencji od czytelników bloga, odniosę się dzisiaj do wspomnianych przez czytelniczkę tekstów specjalistycznych z zakresu medycyny.

Co prawda, w książce prof. A. Kubackiego ‘Jak sporządzać tłumaczenia poświadczone dokumentów?’ znajdują się teksty medyczne, ale wiem z bezpośredniej rozmowy z profesorem, że zostały one  umieszczone w książce z myślą o praktykujących już tłumaczach przysięgłych. Kandydaci ‘mogą spać spokojnie’ ;-). NA EGZAMINIE TEKSTÓW MEDYCZNYCH NIE MA!!!

Są natomiast pewne kategorie tekstów prawniczych i ekonomicznych (+ teksty publicystyczne), które trzeba dokładnie przestudiować przed przystąpieniem do egzaminu. Chodzi głównie o zapoznanie się ze strukturą tych tekstów, terminologią specjalistyczną, frazeologią i rejestrem (stylem funkcjonalnym).

Bardzo dobry zbiór tekstów prawniczych i ekonomicznych ułożonych wg kategorii znajduje się we wspomnianej już książce prof. A. Kubackiego. Znajdują się tam jednak tylko teksty w j. polskim i j. niemieckim – stąd to ‘idealna i obowiązkowa’ lektura dla germanistów przygotowujących się do egzaminów.

W Pani przypadku (j. włoski) warto jednak przestudiować teksty w j. polskim, które znajdują się w tej książce. Prof. A. Kubacki jest członkiem Państwowej Komisji Egzaminacyjnej i katalog tekstów (j. polski), które umieścił w swojej książce, jest reprezentatywny także dla innych języków.

Zbiór tekstów egzaminacyjnych w j. włoskim, hiszpańskim, francuskim i rosyjskim (oraz angielskim i niemieckim) znajdzie Pani w książce ‘Teksty egzaminacyjne dla kandydatów na tłumacza przysięgłego’ pod redakcją Zofii. Rybińskiej’. Z tym, że ułożenie tekstów egzaminacyjnych w ‘książce Rybińskiej’ jest dość chaotyczne i nieuporządkowane, ale ponieważ jest to jedyna tego rodzaju pozycja dla tłumaczy ‘innych języków’, to trzeba się nad nią uważnie pochylić 😉

Mam nadzieję, że to pomoże uporządkować Pani przygotowania, oraz przygotowania tych czytelników bloga, którzy tłumaczą w innych językach niż j. angielski i j.niemiecki.

NARESZCIE!!! Długo oczekiwana książka prof. A. Kubackiego: ‘Jak sporządzać tłumaczenia poświadczone dokumentów?’

Germaniści się ucieszą. 🙂  Po książce prof. M. Kuźniaka, członka PKE, który podjął się trudu zebrania i dokonania analizy językowej błędów kandydatów na tłumacza przysięgłego j. angielskiego, tłumacze j. niemieckiego czuli się ‘zaniedbani’. Nie mieli podobnego przewodnika  po błędach językowych w tłumaczeniach na i z j. niemieckiego.

Pod koniec stycznia germaniści uzyskają jednak bardzo dużą przewagę nad koleżankami i kolegami anglistami. Dostaną bowiem do ręki nie tylko analizę błędów, ale gotowe tłumaczenia  170 dokumentów polskich i niemieckich wykonane przez prawdziwy autorytet, prof. Artura Kubackiego, członka PKE, tłumacza przysięgłego j. niemieckiego.

Wydawnictwo Biuro Tłumaczeń KUBART poinformowało wczoraj, że książka „Jak sporządzać tłumaczenia poświadczone dokumentów? Przekłady tekstów z Wyboru polskich i niemieckich dokumentów do ćwiczeń translacyjnych z komentarzem’ właśnie trafiła do drukarni. Ukaże się pod koniec stycznia! Więcej informacji o tej publikacji  ZNAJDZIECIE TUTAJ

Eksperci kancelarii Domański Zakrzewski Palinka przetłumaczyli na angielski ‘Prawo farmaceutyczne’

listopad 9, 2013 · Autor wpisu: · Zostaw komentarz
Tematyka: polecane publikacje, wiedza prawnicza 

Kancelaria Prawna Domański Zakrzewski Palinka, niekwestionowany lider wśród polskich firm prawniczych, o zasięgu międzynarodowym, poinformowała,  że w księgarniach pojawiło się tłumaczenie Prawa farmaceutycznego i ustawy o refundacji leków, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego oraz wyrobów medycznych, przygotowane przez jej ekspertów we współpracy z wydawnictwem C.H. Beck.

Przy okazji, warto wspomnieć, że już od kilku lat DZP prowadzi bardzo popularny, branżowy blog prawniczy dotyczący właśnie tematyki prawa farmaceutycznego i prawa żywnościowego.  Co prawda, prawo farmaceutyczne to nie moja działka, ale polecam osobom zainteresowanym tematem lekturę bloga Life Sciences Law Blog.

Pamiętam, jak trzy lata temu, będąc na szkoleniu dla prawników (szkolenie dotyczyło marketingu internetowego i rozwoju kancelarii), przedstawiciel DZP z dumą oznajmił nam, że oni swój blog zarejestrowali w sądowym rejestrze dzienników i czasopism. Co prawda, nie ma takiego obowiązku, ale  DZP jest zawsze o krok do przodu 😉

Coś w tym jest. W tamtym roku, kancelaria DZP jako pierwsza uruchomiła  internetowy serwis produktowy dedykowany dla aptek. Od strony strategicznej i wizerunkowej działania kancelarii w Internecie rzeczywiście są spójne i dobrze przemyślane.

Warto także wspomnieć, że kancelaria ma osobny Departament Tłumaczeń. Dyrektorem Departamentu jest pani Ewa Kucharska, autorka tłumaczeń Kodeksu cywilnego i Prawa zamówień publicznych, współautorka tłumaczenia Kodeksu spółek handlowych.

Tłumaczenia ustawy, której dotyczy dzisiejszy wpis, dokonały panie Ewa Kucharska i Michele Le Mauviel. Obie panie, jak czytamy na stronie kancelarii, posiadają wieloletnie praktyczne doświadczenie w pracy z tekstami prawniczymi w DZP, i doskonale rozumieją specyfikę polskiego systemu prawa.

Konsultacje prawne publikacji, pod kierownictwem dr. hab. Marcina Matczaka, prowadzili mec. Tomasz Kaczyński, mec. Patryk Turzański, Mateusz Mądry i Maciej Żelewski – eksperci z Praktyki Life Sciences w kancelarii Domański Zakrzewski Palinka.

Od czego zacząć tłumaczenia prawnicze?

Następna strona »